sobota, 23 marca 2013


Każdego ranka staram się znaleźć czas dla siebie. Nawet w tygodniu, kiedy trzeba się zrywać z łóżka i śpieszyć do codziennych obowiązków. Gdy o siódmej włącza się radio-budzik i wesoły głos prowadzącego  audycję zapowiada poranne wiadomości, ja jeszcze leżę z zamkniętymi oczyma i rozmyślam o przyjemnościach, które czekają mnie za chwilę:
 Na przykład już wyobrażam sobie jak stojąc pod prysznicem nakładam na włosy pachnącą maseczkę. Jak po prysznicu owijam się milusieńkim w dotyku, glaszczącym ciało szlafrokiem. Albo jak nalewam pachnącej czarnej kawy do jednego z moich kawowych kubków z nadrukami w stylu retro. Za chwilę ukroję sobie do tej kawy porządny kawał miękkiej, drożdżowej chałki. I obudzi sie córcia wołając oboje rodzicow, z radością wyciągnie do nas rączki ze swojego łóżeczka.
I tak dalej, i tak dalej. Bo takich momentów, wypełnionych przyjemnością jest bardzo wiele; rankiem, gdy zaczyna się nowy dzień, szczęśliwa jest niemal każda chwila. I te chwile to wlaśnie mój czas dla siebie. Gdy myślę w ten sposób nic nie jest w stanie przytrzymać mnie dłużej w pościeli, natychmiast wstaję i biegnę na przeciw szczęściu.


W soboty, takie jak dzisiaj, kiedy po śniadaniu nie muszę szykować siebie do pracy ani córci do niani, po śniadaniu tradycyjnie zapijanym  kawą  (i wlaściwie już symbolicznie- kawa, jej zapach, to symbole poranka), funduje sobie jeszcze duży kubek zielonej herbaty.  Prawdziwej chińskiej, z dodatkiem róży i jaśminu. Przypadowo znalazłam ostatnie pudelko w supermarkecie na półce z produktami z importu. Jako wielbicielka wszelkich odmian herbat nawet się nie zawahałam i natychmiast znalazło się w moim koszyku.




Kubek ze zdjęciem córci, w kubku przepyszna herbata, samo szczęście! To będzie jak zwykle przepiękny dzień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz